Już od dawna planowałam kupno wymarzonego pieska, nie mogłam jednak się zdecydować, zawsze było jakieś „ale”. Czy to, że jeszcze nie, bo musiałabym wziąć urlop, by go nauczyć podstaw i móc zostawiać w mieszkaniu. Czy to, że jeszcze nie, bo muszę oszczędzić na psie przedszkole, tresurę, behawiorystę, wszystkie szczepienia, chip, paszport… Było tego tak wiele. Jednak ostatecznie zdecydowałam, szczeniaczka zarezerwowałam, a teraz pozostało przygotowanie dla niego przytulnego kącika.
Najlepsze legowiska, jakie można kupić
Zaczęłam oczywiście od zabawek, tych piszczących i tych nie. Jednak, od razu kupując je, zdałam sobie sprawę, że muszę swojego pupila przyzwyczajać do dużego legowiska. Może i będzie malutki, gdy go odbiorę, ale urośnie całkiem spory, lepiej więc będzie, jeśli od razu będę go uczyła spać w wielkim legowisku. Oczywiście, zależało mi na czymś wyjątkowym i znalazłam je – ekskluzywne legowiska dla psów. Były naprawdę wyjątkowe i w tym była ich siła. Oczywiście, nie chodziło tylko o kształt, choć dostępne były różne, ja wolałam coś ala płaska, wielka poduszka. Swoją ekskluzywność pokazywały przez to, czym były wypchane i przez to, jaki miały materiał. Na zewnątrz były materiały tapicerskie. Doskonałe miękkie i wygodne – aż zazdrościłam swojemu psu, że będzie na tym spał. Choć obramowania miały delikatny puszek, coś na kształt niby piór. Pięknie to się komponowało z całością. Oczywiście, na samym materiale był wzór. Ja akurat wybrałam odpitą psią łapę i kilka kości. Cieszyło mnie to także dlatego, że można taki materiał prać w pralce i nic mu się nie stanie. To duża wygoda. Wnętrze za to było wypełnione kulką silikonową, w moim modelu. Miało to służyć temu, by legowisko nie zapadało się po czasie, żeby nie było tak, że w jednym miejscu, które najbardziej lubi pies, zrobi się wręcz dziura i tam będzie najmniej miękko. Do tego całość musiała być antyalergiczna, tak w razie czego. Psy z hodowli z rodowodem nie miewają genetycznych problemów, ale nigdy nie wiadomo, zawsze lepiej chuchać na zimne.
Mój mały pupil przybył w końcu do domu, a legowisko już na niego czekało. Było naprawdę ogromne w porównaniu do niego, dlatego na początku niepewnie obchodził je, zbliżał się powolutku, a potem cofał. Był strasznie uroczy. Ostatecznie jednak pragnienie zobaczenia, cóż tam stoi, zwyciężyło, a kiedy zdał sobie sprawę, że to coś jest super miękkie i idealne, by na tym leżeć, niemal natychmiast zasnął. Legowisko widać podobało się nie tylko mi, ale co najważniejsze – swojemu małemu właścicielowi.